social/twitter_normal.png social/youtube_normal.png

Za nami Seminarium Odnowy Wiary - przeczytaj świadectwa 11 - 04 - 2024

Rozpoczęty 10 lutego br. w Parafii pw. Miłosierdzia Bożego w Brzesku, cykl siedmiu sobotnich spotkań, w ramach Seminarium Odnowy Wiary, zakończył się w sobotę 23 marca. Seminarium Odnowy Wiary , którego inicjatorem był ks. Proboszcz Wojciech Werner, to siedem modlitewnych spotkań, połączonych z rozważaniem Słowa Bożego i Eucharystią. Celem Seminarium, jak wskazuje nazwa, była odnowa, ożywienie naszej wiary oraz zawierzenie się Jezusowi przez wstawiennictwo Maryi. Każdy z uczestników Seminarium, których było 150, otrzymywał tygodniowy program modlitw na każdy dzień, oraz propozycje czytań z Pisma Świętego. Spotkania rozpoczynały się Eucharystią, a po Jej zakończeniu,  podzieleni na  10 mniejszych grup, prowadzonych przez animatorów, uczestnicy dzielili się,  rozważanym w minionym tygodniu, Słowem Bożym i jego wpływem na pogłębienie ich wiary. 


Każdego tygodnia Eucharystia sprawowana była przez innego celebransa, który również głosił katechezy na określony w programie temat.
 
  • Pierwszą konferencję na temat- „Maryja Matka Jezusa i moja Matka” głosił ks. Marian Zapiór.
 
  • Drugą na temat- „Miłość Boga do mnie” głosił ks. Krzysztof Romański.
 
  • Trzecią na temat- „ Mój grzech i Boże przebaczenie” głosił ks. Tomasz Rąpała.
 
  • Czwartą na temat – „Jezus jest moim panem” głosił ks. Józef Waśko.
 
  • Piątą –„ Uzdrowienie wewnętrzne. Uznanie Jezusa jako swojego Pana” ks. Wojciech Werner.
 
  • Szóstą na temat -  „ Wprowadzenie do nowego wylania” głosił ks. Paweł Pająk.
 
  • Siódmą na temat- „ Otrzymane charyzmaty i sposób posługiwania” głosił ks. Łukasz Plata.
 

Na modlitwę o Nowe wylanie Ducha św. przyjechał – ks. Jan Reczek i pani Stasia. Natomiast modlitwą o Uzdrowienie wewnętrzne posługiwali dodatkowo animatorzy z Dębicy, Tarnowa, Nowego Sącza, Bochni, Krzeczowa i Limanowej. Grupki dzielenia prowadzili animatorzy ze Wspólnoty Odnowy w Duchu Św. z Parafii pw. Św. Jakuba Ap. w Brzesku i z Grupy Odnowy w Duchu Św. z Parafii pw. Miłosierdzia Bożego. Przez cały czas trwania Seminarium, uczestnicy dzielili się, odczuwalnym prowadzeniem przez Ducha Św. i opieką Matki Najświętszej.

Ostatnie spotkanie w dniu 23 marca zakończyło się uroczystą Agapą.  Boża radość, która jest owocem działania Ducha Świętego, ożywiała serca i twarze wielu uczestników, którzy chętnie dzielili się tą radością z pozostałymi. Były również i łzy szczęścia z powrotu do kochającego Boga Ojca.

Niech będzie uwielbiona Trójca Przenajświętsza i Maryja zawsze Dziewica za wspólnie spędzony czas, ogrom Bożego błogosławieństwa i dary Ducha św. „Jezu Ty Jesteś Moim Panem”


Serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy przyczynili się do prowadzenia Seminarium, Kapłanom, animatorom, diakonii muzycznej a szczególnie Agnieszce i Piotrowi oraz osobom drukującym materiały do modlitwy. Bóg Zapłać.

Poniżej trzy świadectwa osób, które pragną podzielić się działaniem Ducha Św. przemianą serc i pogłębieniem wiary podczas udziału w Seminarium.

Świadectwo pierwsze

„Oplotły mnie więzy śmierci, dosięgły mnie pęta Szeolu”……./ Psalm 116/        
Ale zawołałam- „ O Panie ratuj me życie”, dlatego dziękuję Ci Jezu, że „ rozerwałeś  moje kajdany.” Seminarium Odnowy Wiary pozwoliło mi oddać moją przeszłość Jezusowi, który przyszedł z łaską przebaczenia. Przebaczenia sobie, to przede wszystkim i inni mi przebaczyli. Podczas spoczynku w Duchu Świętym Jezus to mi pokazał. Śmierć na krzyżu, – czyli moja przeszłość i Zmartwychwstanie, czyli teraźniejszość- życie z Jezusem, Maryją i Duchem świętym. Nie cofać mam się do tyłu, było minęło- Jezus przebaczył. Bądź uwielbiony Jezu. Ty jesteś miłosierny i przebaczasz grzechy.

Ewa


Świadectwo drugie

Przez seminarium odnowy wiary w którym DOBRY BÓG pozwolił mi wziąć udział Jezus pokazał mi kolejny raz jak bardzo mnie kocha ,jak Matka Boża prowadzi mnie za rękę . Słowo Boże, które dostałam jest żywe i prawdziwe, potwierdzeniem wielkiej miłości Jezusa.

Rozważając słowo Boże poprosiłam Ducha Św., jakie świadectwo mam dać? Tyle doświadczyłam przez ten czas rekolekcji radości, mądrości, daru tez. Odpowiedz dostałam w psalmie 45-5,6

„Wiele uczyniłeś cudów panie, mój boże a twoich zamysłów wobec nas nikt nie potrafi wyliczyć przed tobą. Gdybym chciał je opowiedzieć i ogłosić jest ich więcej niż zdołałbym wypowiedzieć’’.

Z całego serca dziękuję Bogu i wszystkim osobom, którzy dołożyli wszelkich starań, aby mogło odbyć się Seminarium odnowy wiary Jak spękana ziemia deszczu, tak i ja potrzebowałam tych rekolekcji.
Bóg zapłać

Bogusława

 

 Świadectwo trzecie

Życie bękarta nie jest łatwe, urodziłam się niechcianym w brzuchu produktem ubocznym, który na zawsze musi pamiętać, że pchać się do życia nie należy. Można z nim robić co się komu podoba, ten przypadek" nie ma żadnych praw, bestialskie traktowanie i wymyślne tortury nigdy nie ujrzą świata dziennego, bo nikt nigdy nie obroni bękarta, będą go bić na placu zabaw, źle traktować w szkole aż wreszcie uwierzy, że jest zły. Szkoda papieru na opisywanie obrzydliwości, jakich taki bękart doznaje w swoim życiu, choć otaczają go niezwykle pobożni chrześcijanie, oni też popierają rodziców i współczują, że taka ohyda im się przytrafiła. Wszystko, czego pragnie ten bękart jest za szybą w sklepie - np. zabawki, słodycze, ubrania itd., a rówieśnikom, którzy zajadają się chlebem z masłem i pomidorem czy rzodkiewką może tylko pozazdrościć. Nie, nie ma złości do innych dzieci, one mają po prostu tak jak na to zastrugują. Bękart lub czasem dla odmiany bachor, nie jest nazywany nawet po imieniu tylko ma imię zniekształcone negatywnie

Wreszcie mając 18 lat uciekłam z tego piekła, wyksztalcenie miałam, bo dobrze się uczytam, ale moje świadectwa z paskiem na nikim nie robiły wrażenia, a nie chciałam się uczyć dalej, więc w jednej bluzce i spódnicy wychodząc z domu trzeba było jakoś rozpocząć nowy etap życia. Staruszka, która mieszkała niedaleko nas zaproponowała, żebym podjęła się opieki nad jej chora koleżanką w zamian za mieszkanie, tak się stało i pracowałam na dwa etaty, by studiować, a przemiła opiekunka nie brata kasy za lokum. Mogłam sobie kupić filiżankę na herbatę, talerzyk i ubranie - wreszcie cos swojego!

Bóg jak wszystko inne byt za szybą, przecież był dobry i piękny, ale bękart to bękart, ma zło wypisane na czole, więc dobrze, że ON nie mieszał się do bestialstwa przez ludzi wymyślonego dla takich jak ja!

Los się do mnie uśmiechnął, wyszłam za mąż i jak w każdym przypadku dziecka dysfunkcyjnego trafiłam pod" buta prześladowcy", bo tylko tak kończą ofiary przemocy, gdy myślą, że trafi się książę z bajki, a nie widza, że to oprawca polujący na taka okazję. Wróciła więc „normalność" tylko w innym wydaniu, bo bardziej psychicznym niż fizycznym.

Niedawno moja znajoma chciała odwiedzić naszego wspólnego znajomego, a że podróż daleka to poprosiła swojego brata, żeby służył za kierowcę. Nie wiem, czemu jej brat potraktował mnie jak człowieka w czasie tej podróży, chyba nikt mu nie powiedział, że jestem chodzącym złem! Byłam zaskoczona niesamowicie, ale, że akurat zmarł mój mąż to miałam w sobie chaos i bezwolność. Materialnie nie było ciekawie i ten Człowiek przez duże ,,C" ciągle plątał się w naszym życiu i pomagał - moje obie córki akurat walczyły z poważnymi chorobami, o czym on wiedział. Byłam zła, nawet wściekła, bo nieprzyzwyczajona do ludzkiej dobroci. Mściwie myślałam, że życie go ukarze, bo żona da mu popalić jak dowie się, że podrzuca zakupy, albo kupuje leki. Ta jego żona też niestety nie okazała się ,,normalna" w moim rozumieniu, gdy przyszło Boże Narodzenie to przyszli z życzeniami i prezentami. Prezenty???!!!! Nigdy ich nie otrzymywałam. Wyszli a ja płakałam i płakałam,
Pomyślałam jednak po kilku dnach, że nie dam się ,,oswoić" -- byłam od zawsze zła więc chyba są ślepi i tego nie widzą. Faktycznie nie byli zbyt normalni, nie byłam przecież dla nich żadną atrakcją ani nie mogli spodziewać się niczego dobrego, a jednak wciąż pomagali

Od zawsze miałam problem z myślami samobójczymi, codziennie chciałam się zabić, wielokrotnie byłam już blisko, a wciąż wyskakiwały przeszkody. Pewnego razu, żona tego faceta zagadała do mnie na ulicy, ja akurat chciałam już na 100% skończyć ze sobą, ale ona wciąż zajmowała mnie rozmową i to na tematy tak różne od moich problemów, że nie bardzo miałam jak się jej pozbyć. Rozeszłyśmy się i ja wtedy już miałam jedno pragnienie: zabić się! Ruszyłam w stronę domu, a tu ona mnie dogoniła i to było opatrznościowe, bo mi po prostu przeszło.

O Seminarium dowiedziałam się przez przypadek, w ostatniej chwili się zdecydowałam i poszłam na pierwsze spotkanie, a tu to nieznośne małżeństwo siedzi sobie w ławkach. No cóż, znowu pomocna dłoń - już nie musiałam się martwic jak dotrzeć do kościoła. Nic mi nie wchodziło do głowy z tych rozważań, musiałam się posiłkować interpretacjami od wujka Google, aż tu dowiaduję się, że każą iść do spowiedzi generalnej, bo w planie modlitwa a uzdrowienie. To dopiero historia, jak tu iść do tej spowiedzi? ,,Moje" małżeństwo chyba zorientowało się w kłopocie, wytłumaczyła mi ta święta kobieta, żeby nie robić sobie dodatkowego problemu, oni mnie podrzucą do spowiedzi, ale cóż... nie było żywego ducha w konfesjonale ani przed ani na Mszy św. Wreszcie triumfowałam! Ten Bóg za szybą dobrze wie, co ja jestem za ziółko, diabelskie nasienie itd., wyliczało mi się w głowie wszystko, co na mój temat słyszałam. Odbierali mnie z kościoła i nie byli wcale przekonani do tego, że jestem ,,zwolniona" ze spowiedzi. Widziałam, że nie tylko mąż, ale również jego żona tak bardzo głęboko pragną odmiany mego losu, że w duchu śmiałam się, że jeszcze w to wierzą! Nie chciałam robić im zamieszania, w końcu mają dzieci, więc zobowiązałam się pójść jeszcze raz i zerknąć w innym czasie Czy ktoś spowiada.

Wieczorem poszłam, czekam, no nie! Zmierza do konfesjonału nie ten, który mógłby przypominać Jezusa, ale akurat mój powiedzmy sobie przeciwnik" i jak się przed takim ,,otworzyć". Wyboru nie było, zacisnęłam zęby, wreszcie przecież trafił mi się ktoś z ,,mojego świata", nie tak dawno miałam z nim nieprzyjemną rozmowę, wiedziałam, że mnie nie lubi. Spowiedź już nie była moim wytworem, weszłam w inny świat, nic mnie nie obchodziło, nawet strach, że mnie wyśmieje z tych ,,generalnych" wymysłów, wszystko działo się w innym wymiarze rzeczywistości. Malo tego - nagle zrozumiałam, że żyłam w gigantycznym kłamliwym przeświadczeniu, że jestem zła. Byłam tak wyczerpana psychicznie i fizycznie, że uznałam, że należy zakończyć to Seminarium. Nie wiem jak to się stało, że jednak jeszcze znalazłam się na kolejnym spotkaniu, dzięki moim dobrym opiekunom. Miałam wszystkiego dość, chciałam uciekać, szybko mieć z głowy ten dzień! Podeszłam szybko do modlitwy, bo wiedziałam jak bardzo modli się za mnie żona tego wytrwałego dobroczyńcy. Modliłam się. Boże niech skończy się w moim życiu to piekło! Słyszałam modlących się wystawienników i wtedy zobaczyłam, że szyba się rozsypuje w drobny mak, a Bóg próbuje się zbliżyć. Podchodził i oddalał się, bo w Niego nie wierzyłam, byt zbyt daleko i tak w kółko, aż w pewnym momencie STAŁ SIĘ we mnie Nie wiem czy było to słyszalne, ale wyłam z bólu, bo z mojego ciała jak przy plewieniu ogródka wyrywany był ,perz" ze wszystkimi rozłogami, każda moja cząsteczka ciała była zachwaszczona i bolało to odnawianie komórek. Bóg = POKÓJ I WOLNOŚĆ!

Nic nie czuję i nie pamiętam zła mi wyrządzonego, jestem nowym człowiekiem, Bóg się MAMO nie pomylił - narodziłam się z Miłości, JEGO MIŁOŚCI!! ChwaŁa Panu, który zesłał mi aniołów w postaci tego wspaniałego małżeństwa, oni zobaczyli we mnie człowieka i nie kierowali się złymi opiniami.

Już nie bękart - Tatusiowa Córeczka